LEC: Co to był za (ty)dzień?!

Fot. Riot Games
Fot. Riot Games
- Reklama -

Piątek w LEC przyniósł ogromną masę wrażeń. Okazało się jednak, że był to tylko wstęp do fenomenalnych walk w dniu dzisiejszym!

Po wczorajszych grach można było odnieść wrażenie, że wszystko co dobre już nas spotkało. Tymczasem drużyny dalej chciały nas zaskakiwać. Na Rifcie wszyscy walczyli dzielnie, pokazując przy tym kawał dobrego LoLa. Liczyliśmy na wielkie emocje i nie przeliczyliśmy się. Życzymy sobie jak najwięcej takich weekendów w letnim splicie LEC! Zapraszamy do krótkiego podsumowania dzisiejszej rundy zmagań. Przy nazwach drużyn podane zostały rozstrzygnięcia wczorajszych pojedynków.

(0-1 AST) Team Vitality vs. EXCEL (1-0 G2)

Mecz rozpoczął się bardzo spokojnie. Inicjatywa od samego początku należała do Excel, ale nie odzwierciedlała tego żadna kluczowa statystyka. Finalnie pierwsza krew padła łupem Kryze’a dopiero w 9. minucie. Udało się także przejąć Heralda. W odpowiedzi Pszczółki zabezpieczyły górskiego smoka. Długo jednak czekaliśmy, by drużyny poszły na otwartą wymianę ciosów. Tych było zdecydowanie więcej w środkowej części gry. Inicjatywę w tej fazie dość szybko przejęło Excel. Dzięki fenomenalnej grze Patrica (6/0/12) jego team wygrał ważną bitwę na środkowej alei, zabezpieczył Barona i powoli dociskał oponentów kończąc mecz w 34. minucie. Excel z podwójnym zwycięstwem (na G2 i VIT!) w ten weekend, Vitality z podwójną porażką, a to był dopiero początek.   

- Reklama -

(1-0 FNC) Schalke 04 vs. Astralis (1-0 VIT)

Mecz rozpoczął się od szybkiego spotkania obu zespołów na dolnej alei. Już w 4. minucie środkowy Schalke przelał pierwszą krew na ekipie Astralis. Do 10. było już 3-1 w killach, 2k przewagi w goldzie i infernal na korzyść S04, które w dalszym ciągu walczy o to, by godnie pożegnać się z ligą. Astralis jednak nie chciało oddać tego meczu za darmo. W 22. minucie gra w zasadzie zaczęła się od początku. Bardzo wyrównana walka zakończyła się w momencie gdy gracze Schalke w efektowny sposób zabezpieczyli Barona i pokonali trzech oponentów na rzece. Nie skończyło to jednak meczu. Astralis pomimo straty drugiego Nashora odparło napór rywali i konsekwentnie odzyskiwała przewagę na mapie. Kulminacyjnym momentem stała się walka o smoczą duszę. Kluczowym zagraniem popisał się Zanzarah posyłając fenomenalną beczkę dającą strategiczną przewagę w teamfigh’cie. W konsekwencji drugim teamem bez porażki w czwartym weekendzie LEC okazało się Astralis!

(0-1 RGE) SK Gaming vs. Fnatic (0-1 S04)

Spotkanie rozpoczęło się z wysokiego C. Agresja FNC zaowocowała killem na ich konto już w 2. minucie gry. SK odpowiedziała na dolnej alei, ale był to dopiero początek krwawej jatki. W 11. minucie rozgrywki Hylissang postanowił ujść cało z walki 1 v 4 pozbawiając do tego życia dwóch rywali i kreując tym samym bezapelacyjnie najlepszą akcję tego weekendu. To dodało skrzydeł Pomarańczowym. Zdobyli oni znaczną przewagę na mapie. Wystarczyło to by spokojnie zabezpieczyć Barona i konsekwentnie nacierać na bazę SK Gaming. Mecz był prowadzony przez Fnatic praktycznie od początku do końca. Po słabym starcie weekendu udało się uratować ogólny bilans i bezpieczną pozycję w tabeli.

(0-1 MAD) Misfits Gaming vs G2 Esports (0-1 XL)

Mecz zapowiadał się jako na prawdę ciekawy pojedynek. Obie ekipy były podrażnione po pierwszym dniu, gdzie uległy swoim rywalom. W rozgrywkę nieco lepiej weszli obecni liderzy tabeli LEC. Pierwsza krew i Herald wpadły na ich konto. Z lekka zaczęło to budować ich priorytet na mapie. Nie zrobiło to jednak wrażenia na Jankosie i Jego partnerach. Trzy kolejne smoki zostały zdobyte przez Samurajów i to oni mieli od teraz zdecydowanie więcej do powiedzenia. Okazało się jednak, że G2 nie ma ochoty na tym poprzestać. Łatwy Baron i dusza smoka górskiego (połączona z posiadaniem Dr. Mundo w składzie) nie mogła skończyć się inaczej jak tylko zwy….cięstwem Misfits!! Po potężnym natarciu na bazę Króliczków i wzięciu przez nich Eldera doszło do walki drużynowej, z której po stronie Samurajów żywy wyszedł tylko Rekkles. Nie miało to jednak prawa zatrzymać rozpędzonego Misfits. Zmasowany atak i długie death timer’y doprowadziły do zakończenia rozgrywki! #MSFWIN

(1-0 SK) Rogue vs. MAD Lions (1-0 MSF)

Powtórka z finału wiosennego splitu – nie mogliśmy kończyć tego weekendu lepiej. Dodatkowo potencjalny wynik 2-0 przy potknięciach najbliższych rywali, dawał jednym i drugim sporą szanse na umocnienie się w górnej części tabeli. Już sam początek meczu udowadniał, że waga starcia jest duża. Pierwsza (a zaraz potem druga i trzecia) krew wpadła na konto Lwów dopiero w 10. minucie. W tym momencie akcja zaczęła nabierać tempa. 4-4 w killach i pierwsza cegła na koncie Łotrzyków zdobyte zostały w mgnieniu oka. Choć Rogue udało się zabezpieczyć trzy smoki, to wskazówka pokazująca przewagę którejś z drużyn, nawet nie drgnęła. W okolicach 20. minuty postanowiła jednak strasznie szybko wskazać Larsena i spółkę jako potencjalnych zwycięzców. Stało się to za sprawą teamfight’u przy czwartym smoku, po którym Rogue za jednym zamachem zdobyło duszę oceaniczną i wzmocnienie po zabezpieczeniu Barona. Lwy najwyraźniej oglądały wcześniejsze mecze tego dnia i postanowiły wpisać się w trend “walczących do końca”. Idealne wyłapanie przeciwników przez Humanoida pozwoliło zdobyć Eldera. W odpowiedzi Rogue umiejętnie złapało swoich oponentów na recallach i zabezpieczyli drugiego Barona. Ten nie okazał się być warunkiem zwycięstwa. Potrzebny był do tego kolejny Elder i następny Nashor by Łotrzyki udowodnili swoją wyższość.

Takiego LECa chcemy widzieć!

W obecnym splicie bywały już dni, które zamiast powalać nas na kolana, przewracały raczej prosto do łóżka. W tym (tygo)dniu tendencja całkowicie się odwróciła i żaden napój energetyzujący nie umiałby tak pobudzić jak miniona kolejka. Zwroty akcji, niesamowite walki drużynowe oraz solowe popisy – wszystko to przyniosły najlepsze europejskie rozgrywki. Wreszcie LEC wystawił sobie należytą wizytówkę!

- Reklama -