Niemiecki CS:GO – pretendent czy kraj średniaków?

csgo big dreamhack
Fot. Stephanie Lindgren / DreamHack
- Reklama -

Niemiecka scena CS:GO od zawsze wzbudza wiele emocji wśród graczy oraz widzów. Warto spojrzeć na nią dokładniej i poszukać ich najsilniejszych stron!

Co słychać u naszych zachodnich sąsiadów?

Czy można nazwać niemiecką scenę esportową krajem średniaków? Pewnie tak. Wiele z niemieckich drużyn na scenie Counter-Strike’a nie jest na najwyższym poziomie. Jednakże od czasu do czasu trafiają się perełki takie jak BIG. Drużyna w czasach swojej świetności potrafiła przegonić drużyny takie jak G2, Team Liquid, Natus Vincere. Z początkiem 2020 roku doszło do zmian w załodze, które okazały się dla drużyny bardzo owocne. Pomimo ciężkich początków nowej ekipy, kiedy to nie udało im się zakwalifikować do DreamHack Open Anaheim oraz IEM Katowice, Niemcy na wiosnę 2020 roku zdołali wygrać dwa turnieje z cyklu Home Sweet Home oraz Merkur Masters. Z czasem było coraz lepiej, udało im się zwyciężyć na trzech prestiżowych turniejach między innymi na DreamHack Open Summer, gdzie wygrali łącznie 123 tysiące dolarów.

Czy BIG może jeszcze nas zaskoczyć?

Aktualnie drużyna spadła ze szczytu tabeli i znajduje się na szóstym miejscu w rankingu HLTV. Nie znaczy to, że BIG powiedział już swoje ostatnie słowo w tym roku. Rozpoczynając rok 2021 wygrał z Ninjas in Pyjamas w Battle of Betway. Następnie zajął drugie miejsce na ESL Meisterschaft: Autumn 2020, na pierwszym miejscu uplasowała się drużyna Sprout. Drużyna BIG radzi sobie naprawdę dobrze. Postawiona w tamtym roku przez tę drużynę poprzeczka zdaje się dla niej nie do przeskoczenia w tym roku.

- Reklama -

Drużyna stara się nie odstawać za bardzo od poprzedniego sezonu, wygrywając turnieje takie jak: BLAST Premier: Spring Series lub FunSpark ULTI. Być może BIG nie będzie tak dobry jak w czasach swojej świetności. Jednak warto dać szansę tej drużynie i czekać na to, czym jeszcze może nas zaskoczyć. W końcu już raz zaskoczyli wszystkich swoimi zwycięstwami w turniejach, w których nikt nie pomyślałby o BIG jako o pretendencie do wygranej.

Co u reszty niemieckiej sceny?

Czołówka niemieckiej sceny esportowej wygląda następująco. Sprout stara się dogonić BIG, jednak aktualnie znajdują się na trzydziestym miejscu w rankingu ogólnym drużyn CS:GO HLTV. Drużynie nie pomogło odejście dwóch polskich zawodników: Michała „snatchie” Rudzkiego oraz Pawła „dycha” Dychy. Fritz „slaxz-” Dietrich oraz Marko „kressy” Đorđević zastąpili Polaków. Od momentu zmiany w składzie drużynie udało się zwyciężyć w European Development Championship Season 2. Pokonali wedy w finale Moviestar Riders. Niestety w turnieju Fantasyexpo Cup Spring 2021 zajęła ex aequo trzecie miejsce z francuską drużyną Team LDLC. Wynik ten nie dał im tym samym kwalifikacji do turnieju BLAST Premier: Spring Showdown 2021.

Powoli do przodu idzie również drużyna No Limit Gaming. Zaczęli rok z małymi sukcesami pokonując drogę równi pochyłej. Od 3 miejsca na UNITED Pro Series Winter 2020 aż do pierwszego miejsca na Legend Series WTA 1. Pokonali wtedy norweską drużynę Apeks. Wydaje się, że ta drużyna może nas jeszcze zaskoczyć w przyszłości. Być może zaskoczy nas jak BIG w roku 2020 i zwycięży prestiżowe turnieje, zyskując przy tym większą popularność i szacunek wśród innych drużyn ze środowiska esportowego.

To jak to w końcu jest?

Odpowiedź na to, czy niemiecka scena CS:GO to pretendent do wielkich rzeczy, czy kraj średniaków jest skomplikowana. Są bowiem momenty nie do przewidzenia. Wydaje się, że jak najbardziej można powiedzieć o niemieckiej scenie jako o pretendencie do wielkich rzeczy, jednak czy warto tak mówić o całej niemieckiej scenie? Wśród wielu drużyn reprezentujących naszych zachodnich sąsiadów tylko niewiele z nich zasługuje na uwagę. Jednak jak wiadomo, życie potrafi być przewrotne, a rankingi już nie raz pokazały, że nie tylko faworyci potrafią nas pozytywnie zaskoczyć. Zatem stwierdzenie, że ktoś jest pretendentem do wygranej, traci na znaczeniu, gdy rozpatrzy się jakie drużyny wygrywały poszczególne turnieje i jak wyglądały losy „faworytów”.

- Reklama -