Infinity Esports pokazało siłę Ameryki Południowej!

Fot. Riot Games
Fot. Riot Games
- Reklama -

W LLA zaczęło się w tym roku masowe sprowadzanie importów z Korei Południowej. Jednak Infinity Esports pokazało, że warto wierzyć w swoich zawodników.

Koreńczycy w regionach, a wzrost poziomu

W pierwszym splicie ligi latynoamerykańskiej, jak co roku wystąpiło osiem drużyn. Aczkolwiek był to split inny od wcześniejszych, ponieważ w czterech ekipach było aż dwóch koreańskich graczy, a w R7 jeden. Niektórzy sądzą, że to niepotrzebny ruch, ale ja uważam, że ma on sens. LLA od pewnego czasu stało w miejscu, nie rozwijało się. Słynne Lyon Gaming długo dominowało ten region, lecz nie mogło się przebić na scenie międzynarodowej, bo u siebie nie mieli konkurencji. Natomiast jak do regionu przychodzą koreańscy zawodnicy, to inni gracze już nie mają stałej, ciepłej posadki. Muszą poprawić swoje umiejętności, żeby się utrzymać. Podobna sytuacja miała miejsce w Europie, po przyjściu Koreańczyków nagle podniósł się poziom reprezentantów starego kontynentu.

Zobacz też:   Nie zobaczymy mistrza VCS na MSI 2021!

Z drugiej strony w League of Legends nie liczą się tylko indywidualności, ale również komunikacja oraz zgranie drużynowe i na to postawiło Infinity Esports. Buggax 🇺🇾 SolidSnake 🇵🇪 cody 🇨🇱 WhiteLotus 🇦🇷 i Ackerman 🇦🇷 to gracze z tego regionu. Trójka z nich (toplaner, jungler i strzelec) ma spore doświadczenie i osiągała już sukcesy.

- Reklama -

Infinity Esports w LLA

Już w fazie zasadniczej było widać tego efekty, gdyż wystartowali najlepiej. Po dziewięciu meczach mieli rekord 8-1 i zapewniony awans drugiej fazy. Potem przyszedł lekki kryzys, ponieważ przegrali trzy spotkania z rzędu. Jednak potem się odbudowali i wygrali dwa spotkania, a w drugiej fazie zrobili wynik 2-2.

Natomiast w playoff’ach udowodnili swoją wartość i to, że nie trzeba mieć importów, by wygrywać. Najpierw w przekonującym stylu pokonali 3-1 All Knight, w którym gra Ruin oraz Wadid. Za to w wielkim finale zmierzyli się z Furious Gaming, czyli drużyną, która mimo posiadania dwóch Koreańczyków w składzie była sporym zaskoczeniem. Seria zaczęła się bardzo słabo dla graczy INF, ponieważ po dwóch mapach przegrywali 0-2, ale były one dość wyrównane. Jednak później ujrzeliśmy genialną formę kostarykańskiej formacji i reverse sweep. Najdziwniejsze było to, jak przebiegały te mapy, gdyż były kompletnym stompem. Także puchar w pełni zasłużenie trafił do gabloty Infinity Esports. Jest to już drugie trofeum tej organizacji. Poprzednia wygrana miała miejsce latem 2018, a z aktualnego składu INF grał wtedy tylko SolidSnake, który miał okazję zmierzyć się z Jankosem.

Co ciekawe to nie zmieniło podejścia innych drużyn, ponieważ Isurus kilka dni temu ogłosiło dwa wzmocnienia. Do ich składu doszedł Archer oraz Jelly, czyli kolejny koreańscy gracze. Jednak mnie to osobiście nie dziwi, gdyż tak jak opisywałem wcześniej, to może podnieść poziom regionu. Nawet zaryzykuje stwierdzenie, że bez koreańskich graczy w innych zespołach, gorzej mogłoby pójść Infinity Esports.

Jakie są szansę INF na MSI 2021?

Jednak realny poziom regionu na tle innych mogą pokazać tylko międzynarodowe rozgrywki. Natomiast te zobaczymy już niedługo, ponieważ szóstego maja rozpocznie się MSI 2021. Na tym turnieju Infinity Esports zmierzy się z DWG KIA, Cloud9 i DetonatioN FocusME. Także losowanie nie było zbyt szczęśliwe, ale ja widzę realne szanse na wyjście z drugiego miejsca. Najważniejsze będzie to, żeby INF nie wpadło na mistrza Japonii, a DWG KIA zgodnie z przewidywaniami zmiażdżyło wszystkich. Wtedy zostanie już tylko i aż Cloud9, lecz sami wiecie, że Ameryka Północna potrafi negatywnie zaskakiwać.

- Reklama -